|
Depersonalizacja Derealizacja
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
friday
Dołączył: 30 Mar 2012
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Pią 20:01, 30 Mar 2012 Temat postu: Moja derealizacja. |
|
|
Witam wszystkich, w końcu zarejestrowałem się na tym forum, które znalazłem około rok temu jednak moj problem trwa od sporo dłuższego czasu. W tym roku kończę 18 lat, a derealizacji dostałem w wieku bodajże 10 lat.
Było to tak, pojechalismy na wycieczkę klasową do Wieliczki. Wszystko fajnie, dobry nastrój, dojeżdżamy pod kopalnię i czas wysiadać z autokaru. Wtedy się zaczęło. Nagle poczułem się strasznie dziwnie, świat wydawał się jakiś obcy, czułem się jakby to wszystko nie działo się na prawdę, okropne wrażenie. Wystraszyłem się tego, nie wiedziałem co się dzieje. Była tam też moja mama jako opiekunka no to poszedlem do niej powiedzialem jej ze sie źle czuje, nie mowilem co dokladnie. No ona mnie jakos uspokoila, poszlismy do tej kopalni, potem powrót do domu, jakoś się ogarnąłem na szczęście, chociaz ciągle czułem się nie tak jak wcześniej. Niestety, taki stan juz pozostał na dalsze dni i lata... Bywały dni, że niemal ciągle czułem się jakby to nie działo się na prawdę, bywały tez dni kiedy było w miarę ok. Wydaje mi sie, że przechodziłem mała depresję pewien okres czasu (ok rok od wycieczki). Myślałem , że mam jakąś strasznie tajemniczą dolegliwość, nieuleczalną, bałem się że jestem jedynym człowiekiem na świecie z czymś takim. Czułem się nieszczęśliwy. Bałem się iść do lekarza, balem sie diagnozy albo nawet jej braku - nie bedzie mi w stanie pomóc, tak sobie myślałem.W końcu w wieku ok 12 lat poszedłem do neurologa. Opowiedzialem mu o tym co czuję, stwierdził, że to nerwica. Od tej wizyty jakby było mi lżej. Przestałem o tym myśleć, "odżyłem". I taki fajny stan trwał sobie dosyć długo. Oczywiscie, byly momenty kiedy derelka o sobie przypominała, albo może inaczej - kiedy to ja chcialem sobie o niej przypomniec. Testowalem się. Skupiałem się na tym, patrzylem sie dlugo w jakis punkt myśląc czy mam to czy nie. Okazywało się ,że tak. Ale na codzien, kiedy bylem zajęty , nie myślałem o tym to było ok. Chyba kwestia przyzwyczajenia.
Potem przyszło pierwsze piwo-15 lat. Po wypiciu znów samoczynnie mi się pojawiła. Na szczęście na krótko. W nastepnych dniach, miesiacach było dobrze, sama z siebie nie dawała o sobie znać. No może czasami, przeżywałem nieudaną miłośc, oj wtedy mialem objawy depresji, derelka zdarzala się dosyć często. To było gimnazjum, chyba 3 klasa. Poszedłem do średniej, wszystko ok. Kiedy czasami piłem - było dobrze. Na codzień - tak samo.
Teraz jestem w II liceum. Dodam , że od jakiegoś roku nasiliła mi się arytmia. Nasiliła, bo w sumie mialem ją od małego ale nie była aż tak odczuwalna.Jednak wtedy pare razy przez "trzepotanie" serca nie moglem zasnąć, dopadała mnie cholerna słabość, bałem się, że umieram. Poszedłem do kardiologa, porobili mi badania EKG, echo serca, Holter pare razy nawet. Nie wykryli zadnej wady serca. Lekarz stwierdził nerwice serca. Kazał brać magnez, i witaminki,minerały takie musujące. Dobra, brałem, powiedzmy że jakoś uspokoiło się to serce. Piszę o tym, bo mam przeczucie że to jednak może mieć związek z moją derelką. Otóż od jakiegoś miesiąca czy dwóch wróciła derealizcja. Ponadto czuję się słabiej. Jestem senny, często mam ucisk w głowie, czasem dopada mnie wrażenie jakbym miał zemdleć. Ogarnia mnie słąbośc, gorąc uderza do głowy, wpadam w panikę. Ostatnio miałem taką sytuację. Pojechałem sobie na zakupy do centrum handlowego, niby wszystko ok , dobrze się czułem. Jednak wszedłem tam i co, derelka dała o sbie znać, ucisk w głowie, jakby przyblokowana przepona , trudność w wzięciu głębokiego oddechu. Chciałem szybko wyjść stamtąd. Kupiłem coś na szybko i poszedłem na autobus. Na przystanku była jakby kulminacja. Już myślałem, że zaraz padnę, serce napieprza, derelka, słabość, gorąc w głowie, myślę, nie, nie dam się, muszę biec, iść, nie wiem cokolwiek, ruszyłem jak głupi przed siebie. Nie wiem dokąd bym tak doszedł w tym amoku ale zobaczyłem jak nadjeżdzą akurat mój bus. Wróciłem się szybko, wbiegłem do niego, zająłem miejsce i próbowałem się ogarnąć, uspokoić... Jakoś dojechałem do domu, dorga z przystanku też była ciężka, ciągle to wrażenie że zaraz padnę, zemdleję... W domu łyknąłem sobie 2 Valusedy (takie ziolowe uspokajające co mi też kardiolog przepisał żebym brał gdy będę miał stresujący dzien) i poszedłem się zdrzemnąć. Przespałem się z godzinke moze dłuzej i jakoś funkcjonowałem do wieczora powiedzmy normalnie. Dodam, że najgorzej jest na kacu. Ostatnio po imprezei to rano czułem się naprawdę fatalnie. Jak nigdy, a bywalo ze wypijalem większe ilosci niz wtedy. Znów uczucie jakbym miał zemdleć, panika, do tego arytmia no masakra... W ogóle to ostatnio jakby "osłabiła mi się głowa". Nawet po 1 czy 2 piwach czuję się wstawiony, ale to juz nie jest to takie luźne, fajne uczucie jak to po alkoholu. Czuję się słabo, pokłuje w mostku, włączy mi się derelka, spanikuję , poczuję nogi jakby z waty i znów to uczucie że zaraz zemdleję... Wieczorami czasem ciężko mi zasnąć. Wybudzam się, wyszarpuję ze snu, boję się , że umrę w nocy... Czasem czuję się tak słabo wieczorem, chcę zasnąć ale nie mogę. Co do derealizacji aktualnie odczuwam ją co raz częściej. W ogóle widzę jakby ostrzej kolory, dzisiaj gdy leżałem sobie po szkole pojawiły mi się mroczki przed oczami, nie wiem skąd. Ostatnio mam taki łańcuch: odczuję derealizację - zaczyna mi się robić słabo, gorąco, ciężka głowa, ucisk w niej - wpadam w panikę - uczucie, że zemdleję. Taki schemat czasem mam w szkole jak siedzę na lekcji, nie jestem niczym zajęty i wtedy mnie derelka dopada i się zaczyna. Sam już nie wiem co mi jest. Nerwica, depresja a może po tych latach nabawiłem się jakiejś psychozy, schizofrenii , nie mam pojęcia...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Łukasz25
Dołączył: 30 Cze 2010
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Pią 20:46, 30 Mar 2012 Temat postu: |
|
|
Moim zdaniem po prostu za mało pijesz alkoholu.Skarżysz się na ciągłe, trwające kilka lat problemy nerwicowe a za chwilę piszesz że lubisz sobie wypić. Dlatego jedynym wyjściem jest picie dwa razy więcej niż do tej pory...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
majk
Dołączył: 11 Wrz 2011
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Wto 10:14, 03 Kwi 2012 Temat postu: |
|
|
hahaha xDDD dobrze powiedziane Łukasz =D , Masz taki stan moim zdaniem friday pomiedzy , miec a nie miec derealizacji , bo nie masz jej ciagle. Ja na twoim miejscu udałbym sie na psychoterapie i nauczył sie nie wpadac w panike , msuisz sobie uswiadomic ze takie epizoty sie ciagle powtarzaja i jakos nie umarłes , nie zemdlales jeszcze , wiec po co sobie wmawiac. Moja mama która jest normalna zdrowa osoba gdy ze mna rozmawia na temat dd raz mi powiedziala ze gdy mysli o tym ze zaraz serce jej zacznie walic ze jak zasypia skupia sie na sluchu bicia serca to jej sie robi goraco a gdy sie uspokoi to jest OKEJ , powiedziala mi taka rzecz gdy powiedzialem jej o moim problemie ze gdy zasypiam mam wrazenie ze serce mi szybko wali i goroco mi , jak widac nie tylko osoby z dd tak maja , po prostu sobie wmawiamy tak dziala ludzka psychika , jak w cos uwierzysz to potem skutki =D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
elka88
Dołączył: 04 Maj 2012
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Pią 11:01, 04 Maj 2012 Temat postu: moja historia |
|
|
Witam! Mam 24 lata, podejzewam , ze choruje na przewlekly lek oraz derealizacje. Pierwszy napad leku mialam 6 lat temu,kiedy to z moimi kolezankami siedzialam na dworze w piekny letni dzien i nagle zaczolo mi sie krecic w glowie, poczucie ze serce mi nie bije co bylo absurdalne i najgorsze utrzymujace sie po dzis dzien uczucie dlawienie, niemozliwosc przelykania sliny, wspomne ze w wieku dzieciecym dlawilam sie ponad 3 razy landrynkami w skutek tego do dnia dzisiejszego nie moge przelykac zadnych tabletek. Wracajac do lekow... po godzinnym ataku wrocilam do realnosci, przez 2 miesiace czulam sie dobrze zapomnialam o wydazeniu sprzed 2 miesiecy, kiedy to w szkole w normalnej sytulacji idac na zajecia lekcyjne zaczelam znowu sie dlawic, uczucie goraca zawroty glowy , poczucie nierealnosci otoczenia, po 20 min minelo, i tak od tamtej pory co jakis czas napady leku pojawialy sie, wszegulnosci przed zasniecie. Najlepsza metoda na odwrucenie uwagi bylo zajecie sie czyms co wymagalo skupienie i przechodzilo. Czasami napady leku mialy miejsce w kinie, teatrze przed telewizorem badz kiedy zastanawialam sie nad zyciem i calym jego sensem. Musze dodac, ze bylam w bardzo burzliwym zwiazku przez 5 lat ktoremu poswiecilam duzo energi, nerow, czasami stres byl ogromny. W momentach stresowych badz stesojacych napady leku nigdy nie wystepowaly lecz ustepowaly. Np. siedzac przed telewizorem, zastanawiajac sie nad calym zyciem zaczynalam sie dlawic, pocic to okropne uczucie nierealnosci, strach przed tym co czuje, ale dostaje tel. od mojego partnera, zebym przyszla w to miejsce bo musimy porozmawiac bo cos sie stalo i wszystko przechodzilo. Zakonczylam ten zwiazek prawie 2 lata temu epizody napadu leku byly ale krotkie, potrafilam odwrucic swoja uwage od tego okropnego uczuciach. Pol roku po zakonczeniu zwiazku postanowilam wyjechac do Szkocji do mojej siostry w ramach wakacji, odpoczynku. Znalazlam tu prace, a wniej milosc swojego zycia. Wszystko bylo wspaniale, eksytujace , ataki leku znikly na 8 miesiecy. Czulam , ze wkoncu zyje. Kiedy to w pracy zaczely sie glupie mysli, niezrozumienie swiata, istnienia ludzkiego, patrzylam na kolezanki pracujace tuz obok mnie i nie moglam zrozumiec jak one potrafia sie cieszyc z takiego zycia, praca do dzieci, codziennie to samo, monotonia zycia zaczela mnie przerazac, wiec zaczely sie ataki leku niemozliwosc przelykania uczucie nierelanosci i bezcelowosci istnienie. te uczucia towazyszyly mi tylko w pracy w domu odnajdywalam swoj azyl tu wszystko mialo sens i bylo przyjemne taki stan utrzymywal sie przez miesiac musze potkreslic, ze te okropne wuczuciala wracaly tylko w pracy w miejscu gdzie mialam czas na myslenie w domu ustepowaly. Przyszedl taki dzien pamietam dokladnie byl to piatek , mielismy zaplanowane z moim partnerem wyjscie so klubu nocnego ze znajomymi ktorymi wydujemy sie kazdego tygodnia. W pracy pzrechodzilam katusze. Dlawienie, poczucie besenu istienie, niezrozumienie wszystkiego i pojawiajace sie pytanie DLACZEGO?????? po skonczeniu pracy nie czulam sie lepiej, przyjechalam do domu, dom juz nie bym moim azylem, dom nie mial sensu. Dodam jeszcze ze w ciagu tego miesiaca ktory opisalam gdzie napady leku byly bardzo silne, panicznie balam sie smierci moich najblizszych, wiedzilam ze kiedys umra, ta wizja paralizowala mnie nie moglam cieszyc sie zyciem bo wiedzilam ze to sie stanie. Te mysli pociagly za soba zastanawianie sie nad sensem istnienia. Po co to wszystko jak i tak umrzemy. Do dzisdnia tak mam zastanawiam sie caly czas na tym po co my zyjemy, po co staramy sie o rzeczy majatkowe, po co robimy prace domowe jak to nikogo nie interesuje. Czuje sie jak bym byla robotem sworzonym do wykonywania tych glupich rzeczy, zeby zajac sobie czas a
i tak predzej czy puzneij wszyscy umrzemy. Nie odczuwam juz leku, jedynie zobojetnienie, niechec do zycia i niezrozumienie jego. Patrze na ludzi i mysle jacy oni sa szczesciaze z epotrafia sie cieszyc takim zyciem ktore ja uwazam za plytkie i bezsensowne. Bylam u lekarza dostalam leki antydepresyjne MITRAZAPINE. nie czuje poprawy czuje sie tak samo. biore je od 10 dni pewnie to za krotko by spodziewac sie jakiegos rezultatu. Nie wiem dlaczego tak mi sie stalo moze to pzrez nude, pzrez monotonie ktorej sie panicznie balam, w Polsce mialam zycie zagmatwane, w pelnym stresie tu odzylam spokuj, ktory mysle teraz mnie przerazil. Obecnie jestm na zwolnieniu lekarkim bo nie jestm wstanie wrocic do pracy nawet mysl o tym jest nie tak samo bolesna jak te uczucia. Dodam jeszcze ze mam ochote na wyjscia, dalej lubie sie ladnie ubrac, pomalowac i robie to tylko ze to nie ma dla mnie zadnego sensu. Zycie stracilo sens. Prosze o pomoc co to moze byc, czy dobrze zdiagnozowalam sama siebie i czy leki dobrane przez lekarza pomoga? Dziekuje
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
freeman777
Dołączył: 01 Maj 2012
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Nie 16:40, 13 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Cześć Elka. Przechodziłem w pewnym stopniu przez to samo co Ty, miałem różne myśli egzystencjalne które budziły we mnie lęk. Gdybyś chciała o tym porozmawiać np. na gg to napisz do mnie. Mój numer to 37356745. Chcę Ci też powiedzieć że jestem optymistą i nie będę Cię dołował ani straszył.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|