|
Depersonalizacja Derealizacja
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zwii
Dołączył: 12 Lis 2007
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Warszawa-Izabelin
|
Wysłany: Pon 12:02, 12 Lis 2007 Temat postu: Problem z Psychiką. Zapaliłem 3 raz w życiu... |
|
|
Witam. Nazywam się Łukasz i mam 16 lat. Mam straszny problem. Mianowicie zapaliłem 3 raz w życiu Trawkę. Pierwsze dwa razy były w porządku. Jakaś tam jazda śmiechy hihy i wszystko było tak jak sie należało. Pochodzenia towaru nie znałem. Sądzę, że były to jakieś słabe skuny. Pierwszy raz zapaliłem na początku tego roku. Następny na początku wakacji. I po nich na następny dzień czułem się super. A teraz 20 Listopada w sobotę. Czyli jakieś 2,5 tygodnia temu. Za trzecim razem paliłem w dość melancholijnej atmosferze i lekkim napięciu. Chciałem sie wyluzować po prostu. Tego dnia kumpel mówił ze towar jest bardzo mocny. Podobno jak palił to, to po 2 buchach był już nieźle klepnięty. Tego dnia mało jadłem. Przed wyjsciem zjadłem 4 kromki z majonezem bo lubię Uśmiech... i jednego Mc Chickena. Byłem z dwoma kumplami i moją dziewczyną. Kumple wszyscy palili prócz mojej dziewczyny. Byłem nieco zły, dlatego bo inni kuple pojechali na imprezę i mnie nie wzieli. Później kilka buchów i było ok. Jakieś 4-5. Za 20 min wziąłem 3 ale bardzo mocne które długo trzymałem. I wtedy sie zaczęło... Było potwornie. Poszedłem po całej linii... Czułem jak kończy mi się życie. Na początku się śmiałem i było ok. Na pewno każdy z was słuchał nagrania Bodka o narkotykach. Ja z nudów często tego słuchałem na lekcjach WF. I wtedy cały czas to nagranie mi chodziło po głowie. Ciągle słyszałem "Defekt Mózgu" "Co za nie fart". Ale później wpadłem w taką schize, która polegała na tym, że za każdym głębszym śmiechem urywał mi się obraz. Już wtedy zacząłem sie niepokoić. Od tamtego momentu nie śmiałem się tylko zacząłem główkować czy aktualne zdarzenie jest jawą czy snem. Wszyscy byli w dobrych chumorach, jedynie ja byłem zaniepokojony. Szła zemną Ola, moja dziewczyna. Na początku nie zwracała uwagi, bo uznała, że jestem po prostu odurzony. Później wydawało mi się (albo i nie), że jak zamykam oczy, to zapominam co było przedtem. I faktycznie zapominałem. Miałem problemy z wysłowieniem. Za każdym razem kiedy mrugałem oczami, zapominałem o tym co miałem przed chwilą powiedzieć. Ola zaniepokoiła się mną a kumple poszli dalej. Wpadłem w panikę. Zacząłem płakać, bo bałem się że zeświruje i Ola odemnie odejdzie i nie będe miał po co żyć. Jestem już z nią prawie 8 miesięcy i Kocham ją nad życie. Nie wyobrażam sobie świata bez niej. Było to koło godziny 20. Przyjechał kolega samochodem i czekaliśmy aż mi przejdzie. Wszystko pamiętam jakby przez mgłę. Pojechaliśmy koło 22 do sklepu, bo chciało mi się strasznie pić. Gdy tomek zapalił w środku lampę, wszyscy zauważyli że jestem blady jak ściana. Jak zobaczyłem się w lustrze, to prawie zemdlałem. Nigdy nie byłem tak głodny jak wtedy i nigdy nie bolała mnie tak głowa. Gorszego samopoczucia również nie pamiętam. Troszkę zdrowego rozsądku wtedy posiadałem. Więc uznaliśmy, że pojade do Oli spać i na zajutrz wrócę do siebie. Niestety jak rano się obudziłem, to poczucie nierealności mojej sytuacji nadal było we mnie. Obudziłem się koło 7. Odrazu wziąłem się za szukanie informacji w internecie. Przeszukałem masę stron i przeczytałem kupę informacji. Zacząłem znów wpadać w panikę.
Serce waliło mi jak dzwon. Pojechałem z Olą i kolegą do szpitala. Powiedziałem o tym wszystkim kardiolog. Lekarz zbadała mi ciśnienie i serce i powiedziała, że jestem bardzo zdenerwowany. Powiedziała, ze muszę dużo pić aby to ze mnie zeszło. Jak przyjechałem do domu wmawiałem sobie, że wszystko jest ok i wogóle. Próbowałem wrócić do codzienności.
Ale ciągle prześladowały mnie te myśli, że zwariuje, że to nie prawda i że coś jest nie tak. Widziałem bardzo nie ostro. I po tym jak się naczytałem o schizofrenii i w ogóle, to jak sie kąpałem i byłem sam. Gdzie nie słyszałem ludzi którzy coś mówią. Wpadałem w paniki. Ale bez krzyku. Chodziłem w tą i we w tą. I nie mogłem nic z tym zrobić. Każdy kto wiedział, ze jest coś nie tak pytał sie jak sie czuje i w ogóle. Mówię o kumplach. Tego samego dnia. A była to niedziela. Postanowiłem powiedzieć o tym rodzicom. Tata powiedział, że jestem na haju i że mi to przejdzie. Mama była trochę zaniepokojona, ale była dobrej myśli. Nie poszedłem w poniedziałek do szkoły. Pojechałem z mama do lekarza pediatry. Bo miałem rozwolnienie i zawroty głowy. Nie powiedzieliśmy o marihuanie. Nie miałem w ogóle apetytu i nie czułem się sobą. Lekarz uznał ze mam jakiegoś wirusa żołądka i przepisał jakieś witaminy i Elektrolity dla wzmocnienia. Było mi de facto lepiej. Dostałem zwolnienie na cały tydzień. I tutaj znów jak na złość. Ranek zaczynał się od czytania w internecie o najróżniejszych chorobach psychicznych. Ciągły strach i bule żołądka z nerwów.... Rozwolnienie trwało aż 9 dni. Bule żołądka również. Z dnia na dzień miałem coraz mniej sił. W akcie desperacji w środę zacząłem dzwonić do różnych psychologów i w ogóle. Nidzie nie było natychmiastowych terminów. A potrzebowałem pomocy. W końcu dostałem telefon do jakiegoś terapeuty od uzależnień. Pojechałem tam z rodzicami. Na wstępie powiedział, że uszkodziłem sobie mózg i najprawdopodobniej będę taki do końca życia. Powiedział, że muszę iść do szpitala natychmiast. Słysząc te słowa, wychodzące z ust tego człowieka. Przeleciało mi całe życie przed oczami. Mama wpadła w płacz. Ma słabe nerwy. Leczy się psychiatrycznie na nerwicę lękową. Ma kłopoty z rękami. Szkoda mi jej było Sad Tata jako człowiek o silnej psychice. Podziękował panu i w drodze do domu powiedział mi, że tam nie pójdę bo nie jestem jakimś narkomanem. W ogóle ten człowiek uznał mnie za nałogowca. Wyglądałem owszem fatalnie, ale tylko dlatego ze nie dbałem o siebie przez okres kiedy byłem w domu. Tamto zdarzenie spotęgowało mój strach i niepokój o moje dawne "ja". Sprawdzał mi ręce i w ogóle. Paranoja... Trzeźwość umysłu zachowałem. Intelekt w normie. Ale wtedy po prostu mnie zżerały nerwy i strach, przed niemożnością powrotu do pierwotnego stanu. Przez cały tydzień w domu, żyłem od ranka do wieczora. Potrafiłem spać po 10-12 godzin. I byłem nadal zmęczony. Każde zaśnięcie, to była nadzieja na lepsze jutro. Z moim dawnym ja. Ale niestety tak nie było... W ciągu tego tygodnia wpadałem w takie paniki, że nie mogłem wytrzymać już ze sobą. Oglądałem film "PsY" i bałem się, że mogę kogoś zabić. Miałem nawet myśli samobójcze. Lekarz pediatra widział moje zaniepokojenie i przepisał mi środek na uspokojenie. Środek nazywał się KALMS. Brałem go dwa razy dziennie o regularnych porach. Któregoś dnia tego koszmarnego tygodnia. Wziąłem magiczną pigułkę Kalms (jak sie okazało) i wszystko nagle wróciło. Powróciło moje "ja". Od razu pojechałem sobie do kumpli pogadać o tym co mnie spotkało. Ale niestety rano się budzę i znów to samo złe samopoczucie. PLACEBO ? Najwyraźniej tak. Wtedy już opadłem z sił kompletnie. Mam świetny kontakt z rodzicami. Mówię im o większości moich problemów. Mama zapisała mnie do psychologa. Było to w następną środę po wizycie u pana który mnie skreślił z listy normalnych ludzi. Opowiedziałem o tym wszystkim. Postawił mi nawet diagnozę. Niestety nie powiedział mi o tym, dlatego bo uznał ze będę szperał w internecie i się będę niepotrzebnie nakręcał. A oficjalny werdykt wyda pani psychiatra. W każdym razie powiedział, że moje samopoczucie spowodowane jest lękiem. Najgorsze. O czym nie wspomniałem wyżej, to to że nie czułem, że żyje. Wydawało mi się wszystko jak ze snu. Zjawisko to nazywane jest Derealizacją. Towarzyszy nerwicy i depresji. Oczywiscie wyczytałem o tym w internecie. Pomyślałem, że nie będzie tak źle i że wyjdę z tego. Psycholog zapisał mnie na następną środę do psychiatry. Wczoraj, bo dziś mamy czwartek. Byłem u pani doktor. Powiedziała mi, że nie może mi pomóc, gdyż oni jako przychodnia psychologiczna. Nie zajmuje się leczeniem ludzi po zażyciu. I wtedy wewnętrzne "/cenzura/". Wyszedłem i włączył się mój przyjaciel, który mi towarzyszy od soboty 20 listopada. Pan lęk. Wtedy straciłem poczucie czasu, miejsca i wszystkiego. Włączył się mój sen jebany. I pojechałem z mamą do tej poradni. Dzielna 7. Niby ok, ale wizytę mam za tydzień na środę. A sam już nie wiem co mi dolega. Nie czuje się sobą. Nic mi sie nie chce i ta /cenzura/ derealizacja. Boje się ze tak zostanie na zawsze. Już nawet nie pamiętam tego swojego dawnego ja. Moim hobby stało sie szukanie przyczyny i choroby na moje dolegliwości. Nie wiem co mi dolega i to jest najgorsze. Mam zawroty głowy, towarzyszy mi derealizacja, tracę poczucie czasu, nie mogę sie skoncentrować nad niczym. Najgorsza jest ta wewnętrzna pustka. Nie mogę sobie już z tym dać rady. Mam codziennie przynajmniej jedną myśl, żeby to skończyć. Ale jedynie Ola i rodzice mnie jakoś podtrzymują. Współczuje ludziom, którzy są samotni. Którzy nie mają kogoś kto może im pomóc. Sadze ze jak bym był sam bez tych kochanych ludzi, którzy mnie otaczają, to bym sobie coś zrobił. idę ulicą i cały czas mam w głowie "coś jest nie tak"," tobie coś dolega" "idź sprawdź to w necie" itp... Staram sie zapominać i wmawiać ze wszystko jest ok. Ale nie jest. Mam koszmary i w ogóle. Boje sie ze mi to zostanie. Idę po coś na do pokoju i zapominam. Nie mam takiego poczucia, ze jutro coś będę robił. Któregoś dnia będzie jakieś zdarzenie. Tylko pustka i własne negatywne myśli. Jestem ciekawy, czy pójdę do szpitala i czy moje życie wróci. Obawiam się, ze tez dziewczyna mnie rzuci. Bo nie będzie mogła tego wytrzymać. W szkole nie potrafię skupić, ale mówię na lekcji dużo i pozytywnie. Dostałem w nawet kilka 4 i 5. Ale ciągle jest ten chaos w głowie. Idę korytarzem i wydaje mi nie pamiętam tego co było przed chwilą. Mówię coś do kogoś i nie czuje się sobą. W ciągu dnia łapię kilkanaście różnych dołków. Dlatego, że uświadamiam sobie, że nie ma tego. Nie ma tego. Teraz to jest inne i w ogóle. Przychodzę do domu to jest inne. To jest tak okropne, że już nie mogę tego wytrzymać. Codzienna, ciągła walka z samym sobą. Tylko momentami wydaje mi się, że wszystko jest ok. Ale wtedy jest lęk, ze to wróci. Być może jestem podatny na swoje sugestie. Nie wiem. Pomóżcie mi proszę. Może powiedzcie mi co mi może dolegać i co się mogło stać. Do psychiatry na pewno pójdę. Pewnie będę chodził na terapie i brał leki. Ale od czego mi sie to stało ? Dlaczego 3 raz kiedy zapaliłem trawę w życiu wyzwoliło we mnie taki stan ? Kumple jarają więcej i częściej. Znam ich od urodzenia i z nimi jest wszystko ok. Nie widzę istotnych zmian w ich osobowości. Mam dobre towarzystwo. Obracam się wokół inteligentnych i porządnych ludzi. Nie przesiaduje godzinami na bloku jarając szlugi i pijąc piwo. Nie próbowałem nigdy innych narkotyków. Miałem aspiracje, marzenia, zainteresowania, poglądy. Niektórzy nawet nie lubili mnie, za to jakie mam poglądy i uważali mnie za dziwaka. Dlatego bo niby uważam się za jakiegoś filozofa. Wiele ludzi naszą paczkę tak postrzega. Ale to zgrana ekpi.a Owszem interesuje się tym. Ale nie mam takiego wystrzelonego EGO, żeby ludzie mnie odbierali za Egocentryka. Moje towarzystwo mnie ceni za szczerość i za to jaki jestem. Nie raz przekonałem się o wartościowości tych ludzi. I cholera mnie bierze jak myślę sobie. Co teraz ! To wszystko uciekło. Ta wewnętrzna Verwa... Co mi jest ? Boje się, że przyzwyczajam sie do tego stanu i taki zostane. POMOCY
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
pawel
Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Pon 0:31, 19 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Witaj na forum.
Widze, ze jestes 'swierzo upieczony' ale na wstepie Ci mowie i za jakis czas przyznasz mi racje - BEDZIESZ ZDROW I WSZYSTKO WORCI DO NORMY!
Obawiajac sie choroby psychicznej i straty kontroli nad soba mozesz byc pewny ze tak sie nie stanie. Probujesz walczyc a wiec jestes normalny. Szukasz wyjscia co swiadczy o tym ze wiesz ze dzieje sie cos zlego. Masz po prostu d/d - pochodna leku, depresji. Ta dolegliwosc przechodzi z czasem. Najwazniejsze to wpoic sobie, ze nie ma sensu sie bac bo choroba psychiczna Cie nie pochlonie. To jest prawda. Drugi krok to uregulowanie spraw ktore tkwia w Tobie i ktorych sie boisz, z ktorymi nie mozesz sobie poradzic etc. Trzeci krok to wybicie z glowy trawy itp. rzeczy i powrot na zdrowy tryb zycia.
A akcje z 'niepamiecia' to akurat jedna z 'zalet' tej cholernej derealizacji.
Wszysko o czymi piszesz - poszukiwania specjalisty, lęlki etc. przechodzilem i dzis jestem zdrow.
Jedyne czym moge Cie zasmucic to tym, ze niestety potrzeba na to troszke czasu ale efekt masz jak w banku - ZDROWIE!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
grzesiek 123
Dołączył: 12 Cze 2006
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Pon 12:21, 26 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Siema Łukasz. U mnie też zaczelo sie od palenia trawki, ale nie sadze, ze uszkodzila ona moj mozg, czy cos w tym stylu. Chodzi o to, ze czasem, osoby o wrazliwej psychice palac trawke moga dostawac atakow paniki, gdyz wyzwalaja sie w nich wszystkie ukryte leki i niepokoje. Czytajac na zagranicznych forach posty odnosnie depersonalizacji zauwazylem ze w wielu przypadkach d/d zaczela sie wlasnie od palenia. Moj przypadek byl podobny:
http://www.derealizacja.fora.pl/moja-historia,5/grzesiek-123-moja-historia-vol-1,11.html
Wiem, ze ten stan Cie przeraza, ale z cala pewnoscia minie i podobnie ja Pawel powiem, ze musisz sie poprostu uzbroic sie w cierpliwosc bo wychodzenie z tego moze trwac b. dlugo. Najwazniejsze jest to, zebys zdal sobie sprawe ze to tak naprawde nic groznego i nie nakrecal sie jeszcze bardziej. Polecam sportowy tryb zycia, ktory napewno przyspieszy Twoj powrot do zdrowia. Pozdrowki!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
maria
Dołączył: 29 Lis 2007
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: waw
|
Wysłany: Czw 22:24, 29 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
czesc jestem tu nowa.Do tej pory tylko czytalam...ale historia Zwii b. mnie pruszyla, bo mialam dokladnie tak samo. w wieku 16 lat zapalilam cztery razy a za piatym dostalam paranoi, zaczelam sie zapadac i dostalam ataku paniki.Rano obudzilam sie i juz nic nie bylo tak samo.... Tez moglam o tym powiedziec rodzicom, ktorzy okazali sie wspaniali, ale nikt z nas nie byl w stanie zrozumiec co mi sie stalo. wygrzebalam sie z tego sama. Walczylam kilka lat. Mysle, ze gdyby sie, ze gdybym wtedy trafila do psychiatry to trwaloby to krocej. teraz powrocilo po wielu latach i dzieki Bogu mamy internet!!!!! Mysle, ze psychiatra do, ktorego trafiles nie byl dobry. Ja mam kapitalna pania doktor i dobrego psychoterapeute. jest mi teraz znacznie latwiej.... Pamietaj, ze nie zwariowales tylko jointy uruchomily nerwice lekowa. Ja wtedy bylam przekonana, ze to psychoza.Twoja historia to dla mnie deja vu....prawie wszystko o czym napisales mialam.Ja jestem z Warszawy jak chcesz namiary na dobrych lekarzy to daj znac! Trzymaj sie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|