|
Depersonalizacja Derealizacja
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lennon
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Wto 3:52, 30 Gru 2008 Temat postu: wybieram życie... |
|
|
witam wszystkich
Za kilka tygodni skończę 18 lat... jeśli w ogóle jeszcze żyje. tak, tak mam d/d a oto moja historia pewno zresztą niezbyt oryginalna...
Paliłem Mary Jane (vide marihuana) przez jakieś 4 miesiące, mniej więcej z 15 razy, ale ostatni raz zapadł mi szczególnie w pamięć. Tego piątkowego dnia, już prawie MIESIĄC TEMU, byłem wyjątkowo zmęczony, niewyspany i w ogólnie złym nastroju. Nie miałem ochoty palić, ale jako iż wcześniej już umówiłem się z przyjacielem na popalanie tego dnia - poszedłem. Początek był taki jak zwykle. Śmiech aż do łez, ciekawe historie i ogólnie przyjemnie. Po jakiejś godzinie zaczęła się u mnie rzecz też normalna przy paleniu - depersonalizacja. Muszę w tym miejscu powiedzieć że właśnie ten moment i ten stan najbardziej mnie fascynował i popychał do Mary - śmiech i "braterstwo palaczy" były dla mnie tylko przykrywką, przyjemnym dodatkiem. Jako iż odkąd pamiętam interesuje się filozofią i CZŁOWIEKIEM w ogóle, zachęcany przez całą otoczkę jaką marihuanę otacza kultura reggae, postanowiłem wynieś jakieś wnioski z tego stanu i wykorzystać je w życiu. Paliłem marihuanę jako filozof, nie jako ćpun. Mimo swojego dzisiejszego stanu twierdzę że stan depersonalizacji po ganji jest pożyteczny dla CZŁOWIEKA o ile następnego ranka wszystko wraca do normalności - człowiek na chwilę widzi świat bez egoizmu, nie przez pryzmat swego "ja", ale jako nowo narodzony, czysty umysł, otwarty na wnętrze innego człowieka. Problem był jednak taki że następnego ranka nie powróciłem do normalności. Ale po kolei... W czasie tego ostatniego palenia stan depersonalizacji był wyjątkowo silny. Pamiętam że stałem milczący, rozglądałem się, bardzo intensywnie myślałem, analizowałem cały tamten dzień i wreszcie umyślnie analizowałem różne ważne kwestie i całe swoje życie, wreszcie starałem się zapamiętać każde spostrzeżenie co było chyba największym błędem. I w czasie tej pseudofilozoficznej wycieczki nagle napadła mnie myśl że chyba dostałem jakieś choroby psychicznej, że oszalałem - tak, już na tym etapie miałem taką myśl. Od razu wyobraziłem sobie swoje dalsze życie z tą "chorobą". Dostałem ataku jakiejś bliżej zresztą niewyjaśnionej paniki. Serce biło mi jak szalone i bardzo przeraził mnie mój stan. Nie potrafiłem go wyjaśnić i oczywiście wtedy na pomoc przyszły wyobrażenia naćpanego szamana - lepsze jak po kadzidle myślę. Uroiłem sobie że w istocie umarłem albo też umieram, bo w istocie czułem jakbym wychodził ze swego ciała co bardzo pasowało do wielu - mniej bądź bardziej śmiesznych - teorii na temat śmierci. W tym momencie przyszedł moment potężnej mobilizacji umysłu, lawinowego analizowania całego swojego życia i zarazem przerażenia, rozpaczy wręcz, mimo iż nie dawałem tego po sobie poznać bo na zewnątrz właściwie byłem w stanie osłupienia - kontakt z otoczeniem właściwie mi się urwał, stałem jak kołek milcząc i rozglądając się w zagubieniu i przerażeniu. W pewnym momencie ustąpiło i zaczął się kolejny etap. Moje serce się uspokoiło, czułem się ogólnie wycieńczony, trzęsłem się z zimna. Czułem się wtedy właściwie tak samo jak czuję się przez cały ten już prawie miesiąc. Stałem i patrzyłem na wszystko jakby było dziwne, nierealne, pozbawione sensu, nieprawdziwe. Sam czułem się jakbym dopiero co się urodził i uczył się od innych wszystkiego - ot choćby że jak bolą nogi to należy usiąść. Posiedzieliśmy tak jeszcze z 2 godziny aż wreszcie rozeszliśmy się do domów. Przez momenty nie wiedziałem kim jestem, gdzie jestem, gdzie mam iść i po co... Pamiętam że pierwsze co zrobiłem w wejściu do domu to zajrzałem w lustro - tak jakbym chciał sprawdzić czy rzeczywiście żyję, istnieję. Zobaczyłem tam siebie i mimo że czułem że coś jest nie tak to uspokoiłem się i uznałem że to normalny wpływ Mary i jutro rano wszystko będzie normalnie. Obudziłem się rano, wstałem, popatrzyłem przez okno i nagle... poczułem że stan z wczoraj nie minął, tak jakby tetrahydrocannabinol wciąż działał. Przeraziło mnie to, uderzyły wspomnienia z dnia wczorajszego i obawy że rzeczywiście nabawiłem się choroby psychicznej bądź uszkodziłem sobie mózg. Czułem się okropnie - tak jak czuję się przez ten cały miesiąc - że nie jestem sobą, że rzeczywiście umarłem, zgubiłem gdzieś siebie, że w istocie śnię bądź zwariowałem. Przelał się przeze mnie pierwszy potok tych nieznających granic rozumu pytań egzystencjalnych. Poleciałem do kompa, naczytałem się o schizofrenii co wprawiło mnie w przerażenie, rozpacz że zniszczyłem swoje życie, wszystko piękne, wszystko... Upiłem się tego dnia i co dziwne właściwie poza lekkimi zawrotami głowy i rozluźnieniem nie czułem żadnej różnicy. Przez kilka kolejnych dni czekałem licząc że ten stan szybko minie samoczynnie. Tak nie było. Wreszcie trafiłem na to forum i na pojęcia d/d co mnie właściwie ucieszyło - że nie jestem sam, że wiem co mi dolega i przede wszystkim że nie jest to choroba psychiczna. Wreszcie zdecydowałem się powiedzieć rodzicom. Ci umówili mnie na wizytę u psychiatry i po swojemu ze mną porozmawiali. Pojawiła się nadzieja. Psychiatra u którego byłem od razu założył że uroiłem sobie dolegliwości tudzież że je udaje i potraktował mnie jako tchórzliwego narkomana który próbuje się zasłonić swą chorobą. Właściwie w ogóle mnie nie posłuchał. Próbowałem więc dalej żyć normalnie, licząc że lekarz ten rzeczywiście ma rację i że nic mi nie dolega, a jeśli już to szybko minie. Jednak nie minęło.
Wkrótce miałem jak dotąd jedyny prześwit, 30 minut w czasie których czułem się właściwie normalnie. Pamiętam jak piękne wydawało się wszystko - każdy ptak, każde drzewo, każda chmura. Biegałem szczęśliwy przez chwilę, całowałem się po swoich rękach czując że to naprawdę jestem ja. Coś pięknego. Ale cały czas czułem potęgującą się obawę że to wszystko wróci i wróciło... odpłynąłem w stan d/d sam właściwie nie wiem kiedy. Te 30 minut było jednak jedną z piękniejszych połówek godziny w życiu i te 30 minut są dla mnie podtrzymującą nadzieją.
Obecnie mam momenty gorsze i lepsze. W czasie lepszych czuję się niemal normalnie, gdyby pominąć brak czucia własnej tożsamości. W czasie gorszych zdaje mi się że umarłem już, że tracę resztki siebie, że nie mam kontroli na swoim ciałem. Nie mam depresji - potrafię nadal się śmiać, żartować (nawet z d/d), choć niewątpliwie dużo rzadziej niż zwykle. Generalnie najbardziej dokucza mi depersonalizacja. Gdy patrzę w lustro widzę osobę którą dobrze znam, którą kocham, ale nie siebie... Gdy mówię coś o sobie to tak jakbym mówił z pamięci o przeszłości, o tym moim "dobrym przyjacielu", a nie "z siebie" i o sobie. Czuję jak gdyby "ja" to była tylko jakaś iskra uwięziona w nie moim ciele, a przynajmniej nie w ciele które jest mną. Wciąż zastanawiam się dlaczego ja to właśnie ta osoba tak i tak nazwana, żyjąca tu i tu... Czuję się jakbym w istocie tylko obserwował siebie a sam był gdzieś indziej - spał prawdopodobnie. Nadal obecne mam w sobie obawy że może rzeczywiście teraz dopiero widzę "prawdę", że Mary rzeczywiście jest narzędziem prawdziwej filozofii albo że umarłem bądź zwariowałem. Staram się niszczyć takie myśli w zarodku ale nie jest to łatwe.
Teraz dopiero widzę - przepraszam za tą nieskromność - jak wspaniałym byłem (jestem?) CZŁOWIEKIEM. Byłem tym kim zawsze chciałem i chce nadal być. Człowiekiem radosnym, przyjaznym, żyjącym pełną piersią, zafascynowanym muzyką, kochającym LUDZI, niebojącym się właściwie niczego racjonalistą, człowiekiem pełnym idealizmu o potężnym krytyzyźmie i motywacji, człowiekiem który żył w harmonii i był szczęśliwy że nim właśnie jest... Dziś nie czuję już tego tak, choć mam dobre momenty kiedy jestem bliżej siebie. Nie jestem nikim pięknym ani wysportowanym (ze sporu najbardziej lubię grę na gitarze ). Za swój największy skarb zawsze uważałem swoją nietuzinkową świadomość, na którą pracowałem sam przez wiele lat i z której byłem dumny. Dlatego też tak bardzo przeraża mnie dziś utrata własnej tożsamości, bo mimo iż świadomość jak widać nie znikła, to nie czuję już właściwie tego co napędzało mnie jako ideowego komunistę, antyteistę i pacyfistę (rzeczy które są dla mnie bardzo ważne, są częścią mnie) - Gniewu i Miłości. Nie czuję siebie i jedyne co powstrzymuje mnie przed samobójstwem (bo takie myśli też mam) to nadzieja że wszystko, oby jak najszybciej, wróci do normy. Szybko, nim stracę przyjaciół... tak tego też obawiam się bardzo. Normalnie byłem wyjątkowo radosną osobą, otwartą - z każdym nawet pomniejszym znajomym starałem się zawsze zamienić kilka zdań, pożartować. Dziś siedzę głównie w domu i najchętniej bym spał. Inni widzą że coś jest ze mną nie tak, mimo iż starannie próbuję to zamaskować. Przeziębienie jakoś nie jest zbyt przekonywujące. A zmiana u mnie jest wyjątkowo widoczna i obawiam się jak długo oni wytrzymają, jak długo wytrzymam ja i jak wiele d/d zdoła zniszczyć w moim życiu... I jeszcze rzecz której wcześniej nie dodałem... stałem się trochę strachliwy, nie polegający już tak bezgranicznie w racjonalizmie. Mam także objawy lekkich zawrotów głowy/drgania obrazu. Czasem także jakby mgłę przed oczami i bóle głowy. Biorę ziołowe leki - Deprim i Kalms. Jestem umówiony na wizytę u psychiatry za parę tygodni i liczę tym razem na większe zrozumienie i skuteczność.
Mam pytanie do LUDZI którzy wrócili do normalności... czy gdy wyjdzie się z d/d wszystko jest tak jak przedtem, czy możliwy jest powrót do tej samej harmonii, odwagi i charakteru? ;p czy to prawda że d/d sama mija z czasem i jedyne co trzeba to odwagi i cierpliwości?
i do wszystkich... jak bardzo moje objawy podobne są do waszych? proszę także o wszelkie uwagi, porady, własne spostrzeżenia i historie. PROSZĘ O SŁOWO.
co do moich własnych spostrzeżeń to muszę powiedzieć że chyba największym problemem jest depersonalizacja. Derealizacja jest chyba tylko jej następstwem. Oto widzimy świat bez poczucia "siebie", jak latająca kamera, co dla mózgu jest czymś nienormalnym, nierealnym - dlatego też przyjmuje on wersję że śnimy, derealizację. ;p
Co do porad to pomaga mi bardzo śpiew i gra na gitarze, słuchanie ulubionej muzyki (w stanie d/d polecam celtycki punk rock), przeglądanie najważniejszych rzeczy w naszym życiu - zdań które są esencją nas samych. Patrząc w nie poznajemy i odnajdujemy siebie, choć trochę...
Pamiętajcie... to my jesteśmy prawdziwi, nasze piękne ciała, nasze fascynujące uczucia, wspaniałe czyny i wolne myśli. To ona - d/d - jest iluzją. Nie wierzcie jej, jesteśmy wielcy i co najważniejsze - JESTEŚMY. Niech siła odwagi i miłości będzie z Nami. I tak jak w opisie....
WYGRAMY! kiedyś napewno... A wtedy zobaczymy razem że świat jest jeszcze piękniejszy niż nam się to kiedyś wydawało, że życie jeszcze bardziej warte jest przeżycia i opowiemy o tym innym, ok?
Pozdrawiam wszystkich i LICZĘ na słowo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
olunia155
Dołączył: 27 Cze 2008
Posty: 250
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Wto 15:51, 30 Gru 2008 Temat postu: |
|
|
historia jakich wiele
no cóż, trzeba przywyknąć do tego. siłą nic nie zrobisz, tylko cierpliwość zajęcie czymś uwagi i cierpliwość.
są jakieś inne sposoby podobno typu hipnoza,regresing itp...ale tego nie próbowałam. Mimo wszystko u mnie dd jest już o wiele wiele mniejsze niż na samym początku, czasem jest silniejsze wtedy mówię sobie że dam radę.
mam nadzieję że starczy mi na to sił. powodzenia; 0
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BlueEyedDevil87
Dołączył: 05 Maj 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Czw 3:52, 01 Sty 2009 Temat postu: Re: wybieram życie... |
|
|
Cytat: | mnie jako ideowego komunistę |
mysle ze miejsce lewicy jest na szubienicy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lennon
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Czw 14:42, 01 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
ja nie uważam żeby było tam miejsce jakiegokolwiek CZŁOWIEKA a słowa takie jak te powyżej - mimo iż są w tym miejscu nie na temat - tylko motywują i przypominają że jest się jeszcze potrzebnym... peace
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BlueEyedDevil87
Dołączył: 05 Maj 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Czw 17:28, 01 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
otelep sie. holdujesz czerwonej zarazie a jednoczesnie piszesz o prawach czlowieka itd. poczytaj kogos bardziej wiarygodnego niz marx czy engels i otwoz oczy waflu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
namnlavs
Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: NO
|
Wysłany: Czw 19:19, 01 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
BlueEyedDevil87 napisał: | otelep sie. holdujesz czerwonej zarazie a jednoczesnie piszesz o prawach czlowieka itd. poczytaj kogos bardziej wiarygodnego niz marx czy engels i otwoz oczy waflu. |
offtopic, atak personalny i brak zdolnosci kulturalnej wypowiedzi. czy jest tu gdzies jakis moderator?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Magda
Dołączył: 03 Lut 2007
Posty: 525
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pią 22:08, 02 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam Twojego posta i chciałam coś sensownego napisać , nic niezwykłego mi do głowy jednak nie przychodzi.. Wydaje mi się jednak, że jak wrócimy do rzeczywistości to będzie tak jak było, chociaż nie w każdej kwestii. Będziesz lekko zmienionym człowiekiem, bo staniesz się bardziej wrażliwym psychicznie, będziesz musiał uważać na przeszkody bo ten stan bez problemu wraca, a nawet niewielkie ale dla Ciebie istotne zdarzenie będzie w stanie wywolać lęk, mimo że wcześniej by dla Ciebie nic nie znaczylo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
sledz.elo
Dołączył: 10 Lis 2008
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Sob 23:26, 03 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Co ci moge powiedziec...nie jestes sam Ja juz sie z tym pogodzilem i moge z tym zyc, nawet jesli mialaby tak wygladac shizofrenia... (nie raz mialem takie mysli ze nie jest zle gdybym mial shizofrenie i gdyby tak wygladala a renta by przychodzila.... ;/ takie glupie mysli gdy juz kompletnie padla moja wiara w wyzdrowienie)
Teraz jest moge powiedziec normalnie... normalnie z DD z ktora zyje i ktora mi towarzyszy prawie 4 miesiac i staram sie przyzwyczaic do tego ze bedzie do konca zycia, zakladam najgorszy scenariusz. Moze jest to jakas metoda na pozbycie sie tego...
Pozdrawiam ;p
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lennon
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Sob 23:46, 03 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
ja się nie zamierzam przyzwyczajać ;p zawsze byłem wybredny
jak u Ciebie się zaczęło? ;p
dzięki wszystkim za odpowiedzi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Magda
Dołączył: 03 Lut 2007
Posty: 525
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 12:19, 04 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
ja tam sie przyzwyczailam i jest mi z tym dobrze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lennon
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Nie 14:15, 04 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
mnie mobilizuje ten półgodzinny prześwit jaki mi się zdarzył ;p w lepszych momentach czuję silną verwę która każe mi pokonać to gówno... poza tym ogólnie wydaje mi się że jestem po tym miesiącu bliżej siebie niż na początku. Myślę że nie pasuję do d/d... zbyt radosną i odważną mam naturę. Jestem niemal pewny że nic takiego nie przydarzyłoby mi się bez Mary. Jestem racjonalistą i każdą rzecz owijałem rozumem - nic nie było w stanie mnie zaskoczyć i przerazić. Moim błędem było skopanie własnego umysłu na chwilę kiedy już nic był w stanie prostować i usprawiedliwiać. No ale jesteśmy gdzie jesteśmy. Mam teraz lepszy moment więc powiem... wierze w ZWYCIĘSTWO - oby jak najszybciej. Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
sledz.elo
Dołączył: 10 Lis 2008
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Nie 15:48, 04 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
moja historia jest w dziale: Moja historia ;p ale tez od ziola
Teraz czuje sie jakbym biegal przed 5 godzin non stop albo jak bym byl zjarany. Takze jestem wesoly szczesliwy bo juz przezwycierzylem te leki i zaakceptowalem dd, zyje normalnie, nie pokazuje po sobie ze cos mi dolega, jedynie w srodku siebie tocze najwieksza bitwe Wyjde z tego wiem o tym ale pytanie kiedy ? Jeden szybcije drugi wolniej taka jest zasada
Pozdrawiam i trzymajcie sie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lennon
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Nie 20:25, 04 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
właśnie tak myślę sobie że chyba Ci radośni, kochający życie racjonaliści powinni wychodzić z tego szybciej... tak przynajmniej chce myśleć damy radę bracie! pozdrooo
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
carlos
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Nie 23:55, 11 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Witaj.
Na wstępie chcę podkreślić, że wystarczyło mi przeczytać kilka twoich zdań , aby stwierdzić, że jesteś inteligentny. Co za tym idzie? Poradzisz sobie! Jak już dobrze wiesz nie jestes pierwszą , natomiast kolejną ofiarą nieszczęsnej marihuany. Sam przyznam, paląc ją wyciągałem z niej to , co mi się w niej najbardziej podobało. Los jednak sprawił, że nie wpłynęła na mnie ona dobrze.
Schizofrenii nie masz i miał nie będziesz. Mózgu sobie też nie uszkodziłeś. Ja paliłem od Ciebie więcej razy więc wiem ( a to i tak nic przy ludziach zdrowych, palących latami). Nie każdy może niestety. Wybacz , że nie będę Ci opisywał jak i dlaczego tak jest, ale przed chwilą właśnie napisałem dosyć długi post do tematu , który się znajduje nad twoim. Temat ten nazywa się "Hisotria" Więc wejdź sobie i tam przeczytaj co dokładnie napisałem.
To powie Ci każdy lekarz. Apropo lekarza. Trafiłeś na pierwszy rzut oka na niemiłego rutyniarza. Mój lekarz, też nie klepie mnie po tyłku , jednak doceniam jego pracę.
Ty masz o tyle dobrze, że masz przyjaciół. Ja na bazie swoich kompleksów wybudowałem tak silny pesymizm, że postanowiłem być sam zaszyty w domu, z własnej chęci. Dziś moja "nerwica" aka "zaburzenia lękowo - depresyjne " w pewnym sensie trzymaja mnie w tym domu, bo mam lęk przed światem zewnętrznym. Staram się jednak z tym walczyć. Ty też , jako osoba inteligenta o czym już pisałem , jesteś w stanie walczyć. Jesteś filozofem, wierzysz w kształtowanie tożsamości i świadomości. Uwierz także w siły podświadomości i wiedz, że to czy wrócisz do swojego stanu zależy w największym stopniu od Ciebie.
Masz przyjaciół. Zmuszaj się, aby spotykać się z nimi. Przez ten okres, w którym twoja psychika tak "marnie" wygląda, może nie przynosić to satysfakcji. Nie bądź jednak tym słabym i pracuj nad sobą. Nie pozwól aby derealizacja i obawy z niej zrodzone zniewoliły Ciebie. Pamiętaj, że to Ty jesteś jedynym panem swojego umysłu i nie ma siły, która Ciebie zniewoli. Zajmuj się tym, czym zajmowałeś się do tej pory. Odbijaj od siebie złe myśli, a jeśli będzie to trudne, znajdź sobie zajęcie aby nie myśleć o tym. Kształć siebie i swój umysł tak, aby uodpornić go właśnie na te lęki i myśli , które Ciebie prześladują.
Martwią mnie twoje myśi samobójcze. Mam nadzieje, że zdajesz sobie sprawę z tego, że to jest najgorsze z możliwych rozwiązań? Chwilowy kryzys ma zrujnować całe twoje życie i umysł, który tyle czasu pielęgnowałeś ? Nie! Pamiętaj, że jakby źle nie było zawsze znajdzie się dobre rozwiązanie.Samobójstwo nim nigdy nie jest. Możesz śmiało tu pisać, rozmawiać z lekarzem, rodzicami..
Poleciłbym Ci książkę. Tytuł jej to "Potęga podświadomości" Joseph'a Murphy'ego. Sadzę , że jesteś człowiekiem który chyba może świetnie zrozumieć jej przekaz. Mówi ona o mocy naszej podswiadomości czyli umysłu i jak możemy wykorzystywać świadomie jego moc. Dla sceptyków i ludzi, którzy nie wierzą w moc swojego umysłu ta książka brzydko pachnie, ale smakuje naprawdę wspaniale ! Bez dosłowności oczywiście.
Tak więc życzę wiele wytrwałości i abyś spełniał swoje cele i marzenia;)
No i abyś pokazał swojemu problemowi, kto tu jest szefem
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lennon
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Pon 15:20, 12 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Wielkie dzięki Ci bracie za każde słowo. Zawsze uważałem się za silnego psychicznie i coś podpowiada mi cały czas że w istocie cały czas nim jestem i jeszcze chwila i wyrzucę d/d na kupkę z innymi iluzjami, uprzedzeniami i lękami i pójdę dalej z uśmiechem na twarzy. Mam nadzieje że jak najszybciej...
Tak jak w tytule - wybieram życie. Mam co prawda cały czas myśli samobójcze, ale jestem niemal przekonany że nie zrealizuję ich choćby wszystko waliło się na głowę. Są one męczące i wynikają z przekonania że... "lepiej spłonąć niż się wypalić", "trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym" i tym podobnych hasełek. Ja nie zrobię tego bo "gdzieś tam" wiem, pamiętam, że za tą ciemną kurtyną jaka przykryła moje oczy jest ta piękna kolorowa kraina do której chcę wrócić i jestem w stanie znieść wszelkie tortury by znów móc ją zobaczyć. Miłość do życia mam tak głęboko zakorzenioną w sobie że nawet gdyby obcięto mi głowę to byłbym jej świadomy. Poza tym cały czas snuje zuchwały plan bycia mądrzejszym i silniejszym już po wyjściu z d/d...
Książkę być może obadam ale raczej gdy już z tego wyjdę...
Dzięki jeszcze raz bracie! Swoje pierwsze zdanie możesz zastosować również do siebie i wiem że wyjdziesz z tego. Spróbuj otworzyć się na LUDZI - bez nich nic nie ma sensu, z nimi - wszystko jest możliwe.
Mam jeszcze jedno pytanie... jak najlepiej poprowadzić pierwszą rozmowę z psychiatrą?
pozdrawiam, peace
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|